Trylogia godna Harlequina. Ku memu zaskoczeniu sprawiła mi wiele przyjemności. Wśród znajomych mam fankę Jenny Frame, która gorąco mi to polecała, ale zawsze wydawało mi się, że… no bez przesady… romans z wątkiem kryminalnym jeszcze ok, z wątkiem paranormalnym też ok… ale Harlequiny są dobre dla chcących powspominać młodość 60ciolatek. A tu proszę… takie zaskoczenie.
Akcja wszystkich trzech historii rozgrywa się w niewielkiej wiosce Axedale, której centrum stanowi posiadłość Knightów. Rzeczą naprawdę najbardziej zaskakującą w tej trylogii jest dobór postaci, ich zawodów i charakterów. To było naprawdę interesujące. O czym warto wiedzieć zanim zacznie się czytać którąkolwiek z powieści Jenne Freme? Zawsze opisuje ona relacje butch- femme.
„Courting the Countess” (t. 1) to historia Profesor Archeologii Henrietty Knight, która po śmierci ojca dziedziczy tytuł hrabiny Axedale. Wraca w rodzinne strony, żeby odbudować posiadłość. Henrietta lubi kobiety, romanse, życie w mieście i podróże. Nie jest zainteresowana związkiem i jak najszybciej chce wrócić do normalnego życia. Drugą bohaterką jest Annie Brannigan. Annie jest profesjonalną gospodynią domową i matką kilkuletniej Riley. Zostaje wynajęta żeby uporządkować Axedale Hall. Co się dzieje dalej… trochę można się domyśleć. To pierwszy i najbardziej przewidywalny tom trylogii. Pojawiają się w nim też postacie, które będą bohaterkami kolejnych części.
„Charming the Vicar” jest chyba najbardziej zaskakującą częścią cyklu. Dostała nawet nominację do Lambda Literary Award w 2019 roku. Bohaterki są nietypowe. Jedną z nich jest Finnian Kane, światowej sławy iluzjonistka i walcząca ateistka, która udowadnia w programach telewizyjnych, że wszystkie cuda mistyczne to tylko tricki. Po śmierci ukochanej młodszej siostry jedzie do Axedale, żeby spróbować poradzić sobie z żałobą. Drugą bohaterką jest Bridget Claremont, która jest… pastorką w miejscowym kościele. Bridget nie może odpuścić zbłąkanej owieczce, tym bardziej tak interesującej. Bridget poza tym, że ma swoje małe stadko wiernych, kłopoty z nowym biskupem, ma też kilka tajemnic, z których niektóre obejmują jej seksualne BDSM upodobania. Hihi…
„Wooing the Farmer” to ostatni cykl trylogii. Najsłodszy chyba i najbardziej niewinny, ale z równie ciekawymi postaciami. Bohaterkami są farmerka Sam McQuade, typowa, silna, a jednocześnie łagodna i szarmancka… no i oczywiście obwieszona narzędziami butch oraz bardzo zaskakująca Penelope Huntingdon-Stewart. Po pierwszym przeczytaniu opisu Penelope szczęka mi opadła. Co taka postać robi w lesbijskim romansie????? Nie mam pojęcia. Zdeterminowana i bardzo popularna kulinarna (bio, organic, antylaktoza itp.) bloggerka… ok, ubierająca się na różowo… yyy… w kwiatki i sukienki… z pieskiem w torebce… pieskiem, któremu zakłada słodkie buciki… kochająca jednorożce… ultra dziewczęco kobieca, a jednocześnie nienawidząca żeby ktoś się nią opiekował. A… i do tego cierpiąca na epilepsję. Kombinacja zaskakująca, zabawna i urocza. Zwłaszcza widziana oczami Sam, która jest słodką Penny totalnie zafascynowana.
Dla mnie to była miła i zaskakująca lektura. Można je czytać po kolei, ale można też wybrać tylko jeden tom. Jeśli któraś się zdecyduje to miłej zabawy.
Papers: 240 pages (t. 1), 261 pages (t. 2), 288 pages (t. 3)
Published – 2016-2019 Bold Stroke Books
Language – English
Brak komentarzy